Z tego odcinka dowiesz się między innymi:
- Czym jest smutek i jaką spełnia funkcję
- Czy dla smutku jest miejsce w naszym życiu
- Jakie są zaburzenia nastroju, w których występuje smutek
- Jak przebiega proces żałoby
Jeśli nie lubisz/ nie możesz wysłuchać tego odcinka, zapraszam do odczytania jego zapisu.
Cześć z tej strony Agata Głyda, czyli psycholog na diecie. To jest kolejny podcast o emocjach, to są podcasty spalające kalorie. Tak, tak spalające kalorie, dobrze słyszysz, bo jeśli decydujesz się zabrać mnie na spacer, zrobić ze mną trening, ogarnąć mieszkanie, to możesz spalić sporo kalorii i dowiedzieć się czegoś ciekawego. A dzisiaj będziemy rozmawiać o smutku.
Smutek. Na początek przyjrzymy się tej emocji, jaką spełnia dla nas funkcję, następnie zastanowimy się co nie co o smutnym dziecku, pomyślimy też gdzie w naszej kulturze jest miejsce dla smutku Przyjrzymy się też zaburzeniom, dla których smutek jest dość charakterystyczny, do tych zaburzeń należą depresja, zaburzenie afektywne dwubiegunowe oraz żałoba.
Ale zaczniemy od samego smutku. Smutek w odróżnieniu od innych emocji raczej będzie nam odbierał energię, niż jej dodawał. We wcześniejszych podcastach mówiłam o lęku, o złości, o wstydzie, te emocje raczej sprawiają, że robi się nam cieplej i dodają nam energii, natomiast smutek raczej kojarzy się z zapadaniem, z zimnem, z utrata tej energii, z bladością. Jest to emocja zbliżona do rezygnacji, do pogodzenia się z losem. Taka wolno płynąca emocja. Smutek był bardzo popularnym tematem w Renesansie. To jest taka ciekawostka, cieszył się mniej więcej takim samym powodzeniem, jak dzisiaj radość czy szczęście. Lekarzy najbardziej intrygował wówczas związek pomiędzy smutkiem a masą ciała, i twierdzili oni, że smutek jest powodowany przez nadmiar substancji zwanej humorem czarna żółć przygniatała ciało i sprawiała, że człowiek stawał się nieporadny, twarz mu gasła, on przemieszczał się powolnym krokiem. Z powodu tej ociężałości, ociężały miał tez być charakter człowieka. Pogrążenie w takim smutku oznaczało, że człowiek stawał się poważniejszy, bardziej stanowczy i nieugięty. Później też nazywano tę emocję melancholią i myślę, że w przeszłości była dużo bardziej szanowana, niż obecnie i inspirowała wielu artystów do twórczości. Myślę, że teraz tez inspiruje ale niekoniecznie jest to popularny nurt.
Jaka w ogóle jest funkcja tego naszego smutku? Smutek i towarzyszące mu poczucie pogodzenia się z losem, z takim swoim spokojem czy wręcz apatią, to jest ważny składnik naszego życia. Smutek, to jest proces, który często nam towarzyszy kiedy zbieramy siły do przystosowania się do jakiejś zmiany, do np. nowej wersji siebie po utraceniu kogoś, czegoś, nawet kilogramów. Smutek chroni nas w czasie kiedy odpoczywamy, w pewnym sensie on dodaje nam sił, a raczej przygotowuje nas przed czymś nowym co może nadchodzić.
Smutek, wiadomo może mieć różne wcielenia. Między innymi, tak jak powiedziałam depresję czy żałobę, ale taki -powiedzmy sobie- zwykły smutek jako emocja właśnie często pojawia się wtedy, kiedy zegnamy się z czymś i witamy coś nowego.
Jeżeli chodzi o smutne dziecko, bo to jest bardzo ciekawe, że jako troskliwi rodzice mamy bardzo często alergię na smutek własnych dzieci. Jest to stan, którego nie chcemy dopuścić, bo być może budzi się w nas wtedy poczucie winy, że nie jesteśmy dobrymi rodzicami. Bo jak dziecko może być tak płakać, smucić się. Powinno być przecież szczęśliwe, zadowolone, radosne. I często bywa tak, że nie dajemy dzieciom przestrzeni na ten smutek. Nie jest to do końca dobre postępowanie. Często pacjenci, którzy przychodzą, pacjenci depresyjni, właśnie w o ogóle nie dają sobie prawa do przeżywania smutku, przez co on, jakby tłumiony w środku uderza nieraz ze zdwojoną siłą. Wiec jeżeli miałabym coś radzić, to w przypadku tak jak każdej innej emocji należy również dopuścić smutek do głosu, swój własny, nie bać się go oraz smutek dzieci. Wystarczy im po prostu w tym smutku towarzyszyć. Powiedzieć: ok., jesteś smutny, w porządku, rozumiem i ta emocja po jakimś czasie się wysyci, nie będzie ona unieważniona, nie będzie stłamszona, i będzie miała swoja własną przestrzeń. To jest bardzo ważne. Często tez panikujemy z powodu smutku i boimy się, że to się może już zamienić w depresję, jeśli czegoś natychmiast nie zrobimy, nie zadziałamy. Bo żyjemy właśnie w kulturze, w której powinniśmy się cały czas uśmiechać. Ponieważ smutek się nie sprzedaje. Sprzedaje się uśmiech, sprzedaje się szczęście, sprzedaje się radość, sprzedaje się nie do końca dobrze rozumiana psychologia pozytywna. Myśl pozytywnie! Bądź radosna! Wszystko jest ok.! odganiaj straszne myśli. Ale gdzie mam te myśli odgonić, przecież one do nas przychodzą, przecież mamy momenty, w których refleksyjnie się zastanawiamy, że nasze życie przecież kiedyś się skończy. Smutek nie jest popularny, nie chcemy za bardzo na niego patrzeć, boimy się, że się nim zarazimy, że zepsuje atmosferę na imprezie, ale tak naprawdę smutek też jest fajny, więc warto go zaprosić i niekoniecznie go tak mocno odrzucać. Tylko dać mu przestrzeń w swoim życiu. Nawet na imprezach. Tak właśnie należy postępować z tym smuteczkiem. Niekoniecznie od razu ofiarować budyń lub inne jedzenie na pocieszenie, ponieważ – no właśnie – smutek podobnie jak złość, podobnie jak radość, wstyd, jak każda inna emocja, jeżeli ten stan jest na niezbyt wysokim poziomie, nie uprzykrza funkcjonowania, to jest po prostu składową naszego życia. Tak jak mówiłam wcześniej pozwala się w pewnym sensie przygotować do nadchodzących zmian. W książce Agnieszki Jucewicz pt. „Czując. Rozmowy o emocjach” znalazłam taki fajny cytat, że „smutek w nas przykłada się tak, jak perfumy na ciele. Na każdym te same perfumy będą inaczej pachnieć”. I faktycznie rożnie ludzie ten swój smutek okazują, czy nie okazują, ale przezywają. Dla niektórych to jest moment, kiedy mają ochotę się po prostu wyizolować na jakiś czas, a inni będą szukać rozmówcy, próbować o tym smutku rozmawiać, ale na pewno warto jest też ten swój smutek poznać, jeżeli nie wiesz i zastanawiasz się, kiedy ja w zasadzie byłam smutna, to faktycznie warto swój smutek poznać. Czy uważasz na niego i masz obawy, że on ci zagraża, czy wręcz przeciwnie- lubisz być smutna i lubisz się dołować i puszczać sobie smutne piosenki i się wypłakać, co jest całkiem fajną strategią na smutek. Paradoksalnie, jeśli on się pojawia to właśnie ja proponowałabym go zaprosić, można go nawet trochę podsycić, stworzyć odpowiedni nastrój, obejrzeć smutny film. Mnie osobiście to bardzo pomaga, jeżeli mam taki nastrój, to nie tłumię tego smutku i nie staram się go wyprzeć, i szybko się pocieszyć, tylko właśnie puszczam piosenki klimatyczne, lubię sobie popłakać, przeżyć takie swoiste katharsis, czyli oczyszczenie, wypuszczanie. Od kataru, w sensie katar od katharsis, wypuszczanie swoich emocji nawet poprzez łzy, to jest naturalny sposób radzenia sobie z nimi. Warto tylko pamiętać, żeby dmuchać nos, bo wtedy oczy nie puchną. Ale trzeba sobie od czasu do czasu popłakać, przy jakieś smutnej piosence, przy kieliszku wina. Byle nie za dużo tego wina, ponieważ nie wiem czy wiesz, ale alkohol jest depresantem. I z jednej strony niby ma ten nastrój poprawić, ale niestety później prowadzi on do pogorszenia nastroju. Dlatego warto o tym pamiętać, że alkohol jest depresantem i nie jest dobrym sposobem tak naprawdę na radzenie sobie ze swoim smutkiem.
Czasami jednak smutek przybiera formę taką bardziej niebezpieczną. W zasadzie nie jest to sam smutek, mówię mianowicie o depresji, kiedy ten stan zapadania się utrudnia nam już funkcjonowanie w relacjach, spełnienie zawodowe, gdzie trzeba szukać pomocy i chciałabym tutaj przedstawić kilka takich charakterystycznych stanów, które mogą ale nie musza się pojawić się w depresji. W zasadzie każdy z tych stanów może się pojawić u każdego człowiek, na różnym etapie i niekoniecznie musi to być depresja. Ale jeżeli te stany, o których będę mówić, są nasilone i odczuwane są często lub przez większość czasu, lub niektóre z nich przynajmniej, to warto się zastanowić czy to nie ona puka już do naszych drzwi.
Poza oczywiście smutkiem i obniżonym nastrojem w depresji może się pojawić poczucie winy. Albo drażliwość. A często np. złość nie jest kojarzona z depresja, a jednak takie rozdrażnienie może być częścią depresji, zwłaszcza u ludzi młodych. Jeżeli traci się zainteresowanie swoim hobby, czymś co sprawiało radość, to również izolowanie się i unikanie towarzystwa innych osób może być charakterystyczne. Również myśli o bezwartościowości i o byciu gorszym, niepotrzebnym. Tez trudności w wykonywaniu jakichś codziennych czynności, czy spowodowanych albo brakiem energii, bo męczliwość jest takim dość charakterystycznym tez objawem i jest czasami niekojarzonym z depresja, bo wydaje się, ze depresja jest w głowie. Ale tak naprawdę depresja może być takim fizycznym wyczerpaniem, trudnością, żeby wstać z lóżka i cokolwiek ogarnąć, że to przychodzi z takim ogromnym wysiłkiem. Mogą tez się pojawić problemy z koncentracją, gdy osoba nie jest w stanie w pracy się skupić. Czy problemy z podejmowaniem decyzji, nawet takich najprostszych w stylu co kupić na obiad, co ugotować w ogóle na obiad. Przyszłość może się wydawać beznadziejna no i oczywiście mogą się pojawiać różne myśli -samobójcze, czy w ogóle myśli o śmierci, ale nie muszą. Planowanie samobójstwa może być, ale nie musi. Zmiana w trybie snu, czyli tak jak powiedziałam wcześniej to jest albo takie zaleganie w łóżku albo w ogóle nie można zasnąć i ten czas snu jest skrócony. No i tez zmniejszone potrzeby seksualne. Nie mówiąc już o myślach samokrytycznych, które atakują taką osobę i zaniżonej samoocenie.
Oprócz depresji, która coraz częściej mówi się, że jest chorobą mózgu i w której bardzo zaleca się farmakoterapię, czyli leki, które ja osobiście uważam za bardzo pomocne i najbardziej lubię taki model pracy interdyscyplinarnej, czyli współpraca lekarza psychiatry z psychoterapeutą. Uważam, że to daje bardzo dobre efekty leczenia depresji.
Ale mamy też taka chorobę, bardzo podstępną, która się nazywa chorobą afektywną dwubiegunową, popularnie zwaną bipolar lub dwubiegunówką. To są naprzemienne stany super nastroju, bycia nadaktywnym i często pacjenci w ogóle nie uznają tego za stan chorobowy, ponieważ to jest bardzo przyjemny stan hipomania czy mania, wtedy właśnie to jest okres bardzo dobrego nastroju, zaciągania kredytów, robienia szalonych rzeczy i niemyślenia o konsekwencjach, natomiast po jakimś czasie – te fazy mogą być półroczne albo czasami to jest szybka zmiana faz – pojawia się dół i depresja i myślimy wtedy, że to jest choroba afektywna jednobiegunowa, ale przy przeprowadzaniu wywiadu psychiatra często zapisuje czy psycholog, cały cykl życia i okazuje się, że były takie górki, takie super hura fajne etapy, gdy wszystko się świetnie układało a później dołki. I okazuje się wtedy, że to jednak choroba dwubiegunowa i trzeba leczyć oba te bieguny, stosując stabilizatory nastroju, żeby ten nastrój był bardziej wyrównany. Pacjenci często nie chcą brać tych leków ponieważ poza tym, że zabierana jest im depresja, zabierany jest też ten fajny stan a on jest oczywiście bardzo przyjemny, jednak niedobry na dłuższą metę dla zdrowia i też utrudniający funkcjonowanie.
To jest taka ciekawa choroba, czasami źle diagnozowana, właśnie jako depresja, ale mówię o tym w ramach psychoedukacji, bo warto żebyście o tym wiedzieli.
Trzecim zaburzeniem jest żałoba, czyli reakcja na stratę. I to może być strata bliskiej osoby, a może być strata pracy, może być nawet strata kilogramów. Tak jak mówiłam, ten smutek, który spełnia trochę funkcje gdy coś się kończy coś się traci a być może cos nowego się przed nami wkrótce otwiera, przy żałobie największą kontrowersją zazwyczaj jest to, ile ta żałoba ma trwać. Jest taka książka bardzo znana o żałobie Elisabeth Kubler-Ross (Rozmowy o śmierci i umieraniu) w której wyznaczone są fazy żałoby: faza szoku, później złości, smutku i pogodzenia się (zaprzeczenie, gniew, targowanie się, depresja i akceptacja). W żałobie jest miejsce na złość, na złość do Boga, na złość do tej osoby co umarła, na złość do szpitala, w której zmarła, na siebie, że się nie zrobiło wszystkiego, więc warto żebyście o tym pamiętali, że to jest też naturalny etap tego bardzo, bardzo trudnego do przejścia procesu. I tak, to jest proces, on trwa. Jeżeli to jest bardzo bliska osoba, to myślę, że on nigdy się nie kończy, tylko jej intensywność, jej natężenie się zmienia i jest ten stan bardziej znośny. Z czasem mniej się myśli o tej stracie, a więcej jest się w stanie normalnie funkcjonować, ale mimo wszystko to jest stan, na który nie ma lekarstwa. To jest ogromny ból, bezsilność, tęsknota, ale czas-nie powiem, że leczy rany- ale z czasem jest trochę łatwiej. Na pewno w żałobie bardzo ważne jest to wzajemne wsparcie osób bliskich czy sam rytuał pochówku. Taki rytuał można sobie wykonać nawet wobec jakiejś straty symbolicznej, żeby mieć po prostu poczucie zamknięcia pewnego etapu, żeby dalej ten proces żałoby mógł postępować, bo np. w przypadku osób zaginionych przez wiele, wiele lat to jest taka -jest smutek jest strata ale nie ma tego domknięcia, nie wiadomo co się z tą osobą stało. To jest bardzo ciężki stan, przy okazji.
Niektórzy też bardzo przeżywają stratę ukochanego zwierzęcia czy stratę nienarodzonego dziecka. I najgorsze jest to, jeżeli społeczeństwo nie daje nam prawa do przezywania tych stanów. Jeżeli kobieta roniąc dziecko w szóstym tygodniu ciąży słyszy „oj tam, nie przejmuj się, jeszcze będziesz mamą”, „a co to tam było takie sześć tygodni, pewnie by się niepełnosprawne urodziło”, to to są najgorsze rzeczy. To jest znowu unieważnienie uczuć i nieokazanie wsparcia, powiedzenie komuś „ty nie masz prawa czuć tego co czujesz”. Więc jeżeli spotka was coś takiego, że ktoś znajomy, jakaś bliska osoba straci coś co dla was nie jest wartością, ale dla tej osoby może być największą wartością – wiadomo że w przypadku kobiety ona zostaje matka dziecka gdy zobaczy dwie kreski na teście albo wysokie Beta hCG albo nawet nie wysokie i wtedy już jest mamą – i nie wolno unieważniać tego, czy to była bardzo wczesna strata czy nie. Bo dla niej, czy dla małżeństwa to jest ogromna strata i bardzo trudna sytuacja.
Wydaje mi się, że w przypadku smutku i tych wszystkich emocji związanych z depresją czy z żałobą, najważniejsza rzecz to jest uprawomocnić te uczucia. Bo często osoby same, jeśli ty to przeżywasz, to sama na pierwszym miejscu musisz sobie dać prawo i przyzwolenie. Doskonale jest znana depresja, która polega na tym, że nikt o niej nie wie. Osoba jest duszą towarzystwa, zakłada swoją uśmiechnięta maskę i wychodzi. Nie raz mamy takich pacjentów, którzy funkcjonowali wydawałoby się świetnie. Kobieta wychodziła do pracy, wszystko robiła, kosztowało ją to masę energii, jeszcze wracała do domu, jeszcze stawiała obiad, a później zalegała w łóżku i np. przez lata nikt tego nie zauważył. Ale tu już była zaawansowana depresja. Ale założony na twarz uśmiech, maska, nie mówienie o tym co się przeżywa, bo w dzisiejszej kulturze -tak jak powiedziałam wcześniej -smutek nie jest popularny, nie jest fajny, traktujemy ludzi smutnych jak trędowatych i przecież nie chcemy się tam zbliżać, bo po co? Jeszcze nas zdołuje i będziemy wszyscy zdołowani i będzie niefajnie.
Myślę, że potrzebujemy również ta emocje uprawomocnić, dać jej przestrzeń i pozwolić sobie przezywać ten smutek. A aktualne okoliczności przyrody, czyli ten czas jesienny, bardzo sprzyja takiemu nastrojowi. Mamy takie sezonowe obniżenie nastroju, zwane chandrą.
Jak sobie radzić? Powiem, że najważniejszą rzeczą jest przede wszystkim dopuszczenie tego wszystkiego do siebie, ale nie chodzi o to, aby w depresji się pogrążać i się nie leczyć. Tak jak powiedziałam, farmakoterapia, konsultacja z lekarzem, przede wszystkim. Ale też takim antidotum na duży smutek, przewlekły smutek to jest – moim zdaniem – praktykowanie wdzięczności. I fatycznie-tak jak mówiłam -smutkowi towarzyszą myśli, myśli o beznadziejnej przyszłości, o bezwartościowości, zaniżona samoocena, warto praktykować wdzięczność i cieszyć się za nawet drobne rzecz, które się ma.
W odróżnieniu od jakiegoś ciągłego narzekania , to myślę, że jest to fajna strategia.
Druga rzecz, którą często z pacjentami się stosuje w pierwszym rzucie, to jest terapia behawioralna, czyli aktywizacja behawioralna, czyli ruch. Na doła najlepszy jest ruch. Ewa Chodakowska mówi „Twoje ciało może więcej niż podpowiada ci twój umysł”. I tak właśnie to działa, że nie zawsze musimy się poczuć w dobrym nastroju, żeby zrobić trening lub ruszyć do działania. Tutaj bardzo dobre jest zmuszenie się do aktywności i z czasem, za tym ciałem następuje poprawa nastroju.
Takie są moje rady, żeby zaktywizować swoje ciało i wtedy pobudzi się również umysł i poczuje się lepiej.
I to w zasadzie tyle, co miałam do powiedzenia na temat smutku. Mam nadzieję, że ten podcast pozwoli wam się trochę lepiej z tą emocja skontaktować, trochę zaprzyjaźnić, zaprosić do siebie i czasami sobie z nią po prosu pobyć. Bo w dzisiejszych czasach jesteśmy przebodźcowani tą radością, tymi uśmiechniętymi twarzami. I z jednej strony nie ma w tym nic złego, natomiast nie możemy zapominać o tej drugiej stronie, bo ludzie smutni są ludźmi – moim zdaniem – inteligentnymi i wrażliwymi, i dla tej wrażliwości również musimy znaleźć przestrzeń w naszym codziennym życiu.
Ja wam bardzo dziękuję za uczestnictwo w tym podcaście. Cokolwiek ze mną robiłaś, czy prasowałaś, czy myłaś gary, czy gotowałaś, a może zabrałaś mnie na około pięciokilometrowy bieg, albo trzydziestominutowy spacer, to bardzo Ci dziękuję i do usłyszenia w następnym pokaście.
Transkrypcja: Anna Pająk